robaczek :)

Lilypie Third Birthday tickers Lilypie First Birthday tickers

18 grudnia 2012

Czarna seria... [*]

Jak to jest nieszczęścia chodzą parami?
Dwa tygodnie temu zespół nam się silnik w samochodzie (akurat mieliśmy odwiedzić moją babcię), następnie rozchorował się mój mąż...od niego zaraziło się dziecko....a dzisiaj po tygodniowym pobycie w szpitalu opuściła nas moja babcia ;(
Eh...

[*]



5 grudnia 2012

Podsumowanie Listopadowego miesiąca SPA

Listopad się skończył i czas na podsumowanie miesiąca spa:) Ufff no i jak zawsze ciężko znaleźć trochę czasu żeby usiąść i zebrać myśli:/ Tu z góry przepraszam za chaotyczny wpis ale ze względu na późną godzinę (a cały dzień próbuję naskrobać te kilka słów) i zamykające się oczy nie do końca panuje nad składem zdań:/
Niestety nie udało mi się zrobić wszystkiego co chciałam...ale myślę, że na listopadzie dopieszczanie włosów naturalnymi składnikami się nie skończy:)

Przede wszystkim chciałabym podziękować kosmetykiodnatury za zorganizowanie akcji:) Dzięki niej nie dość, że zmobilizowałam się do wypróbowania kilku naturalnych produktów to miałam też okazję poznać kilka ciekawych blogów :)

A wracając do podsumowania to mój miesiąc wyglądał mniej więcej tak (przy chorobie dziecka nie notowałam):
- 11x olejowałam włosy (cały miesiąc olejem kokosowym)
-  10x umyłam włosy Facelle Sensitiv +1x szamponem Barwy tataro- chmielowym
- 11x użyłam o/d Alterry z granatem
- 10x wtarłam we włosy olejek rycynowy+ sok aloesowy
- wypiłam 6 koktajli z siemieniem lnianym (niestety przestałam pić ale muszę się za siebie wziąć i wrócić do tego zwyczaju)
- 9x nałożyłam na końcówki olej kokosowy
- 5x  nałożyłam na końcówki jedwab
- 2x maska (z awokado i żółtkiem)
- 2x użyłam żelu lnianego jako (1x jako płukanki, 1x jako żelu który jednak spłukałam)
- 2x wtarłam sok z czarnej rzepy


 Wydaje mi się, że już wspominałam o tym wcześniej ale pozwolę sobie powtórzyć:) Z końcem lata rozpoczęłam swoją przygodę z olejowaniem włosów. W listopadzie postanowiła wypróbować olej kokosowy i w moim przypadku był to strzał w dziesiątkę:) Moje włosy lubią też żel do higieny intymnej Facelle Sensitiv.
Od pewnego czasu próbuje też zacząć akcję spożywania siemienia lnianego niestety mam problem z wytrwałością:/ Wkrótce rozpocznę kolejne próby. Nie udało mi się też wcieranie rzepy ale na pewno jeszcze do niej powrócę:)
Moje włosy zdecydowanie pokochały maskę z żółtka i olejku rycynowego były po niej niesamowicie miękkie:) Na razie mam jednak mieszane uczucia co do żelu lnianego i maski z awokado.
Na koniec miesiąca podcięłam włosy i to zdecydowanie dużo im dało :) Jeszcze sporo podcinania przede mną, na razie jednak nie chcę tracić na długości:)



Serdecznie pozdrawiam:)

 





25 listopada 2012

Awokado i troche prywaty:)

Mój syn całkowicie wyeksploatował dzisiaj moje siły:/ Mimo, że dopiero co skończył 9 miesięcy raczkuje, pełza, siada i przy pomocy jakiejś podpórki staje na nogach (dzisiaj nawet trzymany za ręce zrobił kilka kroków) a najlepszą podpórką oczywiście jest mama:) Tak więc cały dzień maluch wspina się pomnie...jeśli jednak postanowi mi odpuścić to i tak gonie za nim i przenoszę w bardziej stosowne dla niego miejsca. Dzisiaj dodatkowo nie udała nam się druga drzemka...a brak drzemki to brak wolnego czasu w trakcie którego mama wykonuje masę innych czynności.
No i siedzę teraz wymęczona z kubkiem w ręce, patrzę tępo w ekran i próbuję uruchomić szare komórki:)

A skoro już wspominam o moim najukochańszym synku  to dorzucę jeszcze, że w ostatnich dniach kiedy coś idzie nie tak lub kogoś się przestraszy to wtedy Filip wyciąga ręce w moją stronę:) I muszę przyznać, że jest to wspaniałe uczucie kiedy syn tuli się do mnie i szuka u mnie bezpieczeństwa:) W takich chwilach naprawdę czuję, że jestem mamą:)))



...ale wracając do tematu głównego...
Kiedy mój synek udał się na popołudniową drzemkę ja postanowiłam w pierwszej kolejności poświecić ten czas dla siebie:)

W raz z odejściem lata odchodzą też sezonowe owoce....a w ich miejsce na promocjach pojawiają się inne owoce:)
Jednym z takich owoców jest awokado.
Pierwszy kontakt z tym owocem miałam jeszcze w LO...czasy kiedy internet nie był tak powszechny jak dzisiaj....w tamtym okresie nie miałam pojęcia, że niedojrzałe awokado jest po prostu wstrętne...w efekcie cały owoc wylądował w koszu.
Kilka lat później w meksykańskiej restauracji skosztowałam guacamole i tak powoli narodziła się moja miłość:)
Największy szał na ten owoc przechodziłam w ciąży i tak mi już pozostało:) Od miesiąca zajadam się tym owocem:) a najbardziej lubię podane z odrobiną cytryny i soli...ale samo też uwielbiam:)


Awokado jest bogatym źródłem substancji mineralnych, (wapnia, potasu i fosforu), witamin (A, wit. z grupy B, PP, C, K, H)  oraz jednonienasyconych kwasów tłuszczowych. Dzięki czemu owoc ten chroni przed wystąpieniem miażdżycy, nadciśnienia, choroby serca, wylewy krwi do mózgu czy rak.

Dzięki swoim właściwościom awokado wykorzystywane jest tez w kosmetyce, owoc działa łagodząco na skórę. Nawilża i odżywia włosy, stosowany na skórę głowy pobudzenia wzrostu włosów.

Z wielkim bólem* serca postanowiłam wypróbować na włosach maseczkę z awokado.
 W tym celu użyłam:
- pół awokado
- 2 łyżeczki oliwy z oliwek
- łyżka miodu
Wszystkie składniki zmiksowałam (awokado oczywiście obrałam ze skórki) i nałożyłam na wilgotne włosy. Po 30-40 minutach umyłam głowę żelem do higieny intymnej Facelle Sensitive oraz użyłam odżywki d/s Alterry z granatem. Na końcówki po myciu nałożyłam olej kokosowy.





Bałam się, że będę miała problemy ze zmyciem maski i że będę musiała wyczesywać kawałki awokado z włosów (po zrobieniu zdjęcia jeszcze raz zmiksowałam maskę). Na szczęście nie miałam takiego problemu:) Do zmycia użyłam jednak trochę więcej szamponu niż normalnie.
Stan włosów po wyschnięciu oceniam na dobry. Maska nie przyniosła żadnych spektakularnych efektów (przynajmniej widocznych gołym okiem), włosy nie były też tak miękkie jak po masce z żółtka, powiedziała bym nawet, że były trochę sztywniejsze niż normalnie. Czy powtórzę maskę? Kiedyś na pewno i użyję dla porównania innego szamponu i odżywki.

Serdecznie pozdrawiam,











* tak bardzo je lubię jeść że szkoda mi było wykorzystać go w  innym celu ;)
 
Źródła:
http://www.ochoroba.pl/4126-avocado-wartosc-odzywcza-wlasciwosci-zastosowanie-przepisy
http://zielnik.herbs2000.com/ziola/awokado.htm

21 listopada 2012

Trzydniówka...

Uff nic tak nie wybija z życia jak chore dziecko:/
Kilka nieprzespanych nocy, kilka dni na wysokich obrotach, marudne dziecko, spanikowana babcia i do tego trochę stresu (przynajmniej w moim przypadku).
Na szczęście już po:)
W ostatnich dniach przeszliśmy naszą pierwszą dziecięca chorobę - trzydniówkę. Po wysokiej gorączce (czasem nawet 40 stopni) nie ma już ani śladu i jedynie drobna wysypka daje znać, że już po wszystkim:)
Po fakcie człowiek zastanawia się po co te nerwy i stres...jednak jak sobie przypomnę omdlewające dziecko na moich rękach...cóż ciężko było się wtedy nie zdenerwować zwłaszcza młodej i niedoświadczonej matce:/
A teraz powoli wracamy do codzienności:)

Serdecznie pozdrawiam:)


13 listopada 2012

Maska z żółtka, oliwy i oleju rycynowego

Czytając fora i blogi dotyczące pielęgnacji włosów często można natknąć się na informację o maseczce z żółtka, oliwy i oleju rycynowego. Długo obiecywałam sobie, że i ja wypróbuję tą maskę :) Jednak czas mijał a ja jakoś nie mogłam się za nią zabrać...a przecież wszystkie składniki mam zawsze pod ręką (jakoś nie wyobrażam sobie nie posiadać w domu oliwy i jajek;)).
Udział w akcji Listopad miesiącem SPA dla włosów zdecydowanie mobilizuje :) i przystępując do akcji wiedziałam, że wreszcie wypróbuje tą maseczkę:)

Maskę przygotowywałam na szybko (wykorzystując moment kiedy mały śpi) więc proporcje przygotowałam na oko.
Przepis:
1 żółtko
1-2 łyżki oliwy z oliwek
kilka kropli oleju rycynowego

Zmieszałam składniki i maskę nałożyłam na suche włosy (teraz jednak wydaje mi się, że aplikacja była by łatwiejsza na mokre), nałożyłam foliowy czepek i ręcznik.  Po około 2-3 godzinach umyłam głowę żelem do higieny intymnej Facelle Sensitive oraz użyłam odżywki d/s Alterry z granatem. Na końcówki po myciu nałożyłam olej kokosowy.


A efekt? Nie bardzo wiedziałam czego się spodziewać po tej masce i nie wierzyłam, że jakoś szczególnie zauważę efekty maski. I tu nadchodzi moje zaskoczenie! Maska sprawiła, że moje włosy były niesamowicie miękkie i gładkie:))) Zdecydowanie nie raz jeszcze ją powtórzę:)

Włosy po:


Serdecznie pozdrawiam:)


5 listopada 2012

Olej rycynowy i aloes

Uff myślałam, że z tym brakiem czasu to tylko takie gadanie i jak człowiek chce to ten czas znajdzie...ale napisanie tego posta zajęło mi 4 dni (na raty oczywiście) a i tak nie jest taki dokładny jak bym chciała:/ Eh absorbujący ten mój brzdąc;p

Kilka miesięcy temu z myślą o OCM (Oil Cleansing Method) nabyłam między innymi olej rycynowy. OCM bardzo przypadło mi do gustu jednak lenistwo było większe i chwilowo oczyszczanie twarzy olejami poszło w zapomnienie (więcej o metodzie tutaj) a olejek jak stanął na półce tak dalej stoi:/
Wraz z uczestnictwem w akcji  Listopad miesiącem SPA dla włosów postanowiłam w pierwszej kolejności sięgnąć właśnie po olejek rycynowy:)
Olej rycynowy posiada właściwości oczyszczające, natłuszczające i przeciwzapalne, stosowany na włosy i skórę głowy:
- pobudza cebulki do wzrostu
- poprawia ich wygląd i kondycję
- przeciwdziała rozdwajaniu się końcówek
- zmniejsza/zahamowuje przetłuszczanie się głowy
- redukuje wypadaniu włosów

Cel który pragnę osiągnć za pomocą tego olejku to zagęszczenie włosów i zmniejszenie ich wypadania, niestety po ciąży straciłam wszystko to co w trakcie ciąży nie wypadło:/.... i dalej wypada (choć już w normalnych ilościach).
Niestety dzięki gęstej konsystencji olej ten jest dość trudny do nałożenie, jednak zainspirowana metodą rosołkową olejowania włosów (czytaj tutaj ) postanowiłam rozcieńczyć olej i przelać go do butelki z atomizerem.
I tu mój wybór padł na sok aloesowy:)

Kilka miesięcy temu korzystając z promocji razem z moim M zakupiliśmy litrową butelkę soku aloesowego w celach spożywczo-zdrowotnych. Niestety smak soku nam nie podszedł (a i z systematycznością mamy problemy) i w ten oto sposób butelka zajęła swoje miejsce w szafce:/ Do czasu oczywiście, aż odkryłam włosomaniaczki i dowiedziałam się o możliwości stosowania soku na włosy. Od tej pory sok służy mi jako mgiełka do włosów a od listopada zmieszany z olejem rycynowym jako wcierka. Na noc mieszanką spryskuje głowę i robię masaż głowy, następnie nakładam olej na włosy i wszystko zmywam następnego dnia.

Aloes na włosach i skórze głowy:
- pobudza mieszki włosowe do wzrostu
- nawilża suche włosy ale i ogranicza przetłuszczanie się włosów
- łagodzi podrażnienia
- działa bakteriobójczo

Już po 2 użyciach widziałam pewne zmiany ale o tym napiszę po dłuższym stosowaniu, muszę się upewnić, że to działanie mojej mikstury;)


Przyznam, że składniki mieszałam na oko i ciężko mi je teraz dokładnie podać ale mniej więcej przepis wygląda tak:
- olej rycynowy ok pół butelki (butelka ma 30g)
- sok z aloesu mniej więcej 100ml
Składniki wlałam do butelki z atomizerem i wymieszałam, wyszła dosyć gęsta oleista ciecz. Moją miksturę nakładam na noc na skórę głowy (ale zdarzyło mi się też nałożyć rano na 2-3h przed myciem) po prostu spryskuję głowę i robię delikatny masaż,  na resztę włosów nakładam olej (aktualnie testuje kokosowy ale o tym w innym poście). Włosy splatam na noc w 1 lub 2 warkocze (na koczek mam jeszcze za krótkie i połowa włosów w nocy mi wypada) i rano myję głowę (wraz z rozpoczęciem akcji do myci używam żelu do higieny intymnej Facelle Sensitive).



No i oczywiście zamieszczam zdjęcie włosów przed rozpoczęciem akcji. Po akcji czeka mnie podcięcie włosów z którym już nie zdążyłam przed. Wolnymi krokami (a może raczej cięciami;p) chcę zrezygnować z cieniowania włosów.


Serdecznie pozdrawiam,






Źródła:

29 października 2012

Włosomaniaczki oraz akcja Listopad miesiącem SPA dla włosów

Ostatnie miesiące macierzyństwa to jeden z najpiękniejszych okresów w moim życiu a czas spędzony z synem jest bezcenny:)
Jednak czas który uda mi się znaleźć dla siebie jest równie bezcenny i choć jest go tak mało (jak już wieczorem ogarnę dom, zrobię obiad/kolację to czasem po prostu padam trupem po 5 minutach przed komputerem/książką) i po trochu staram się go rozdysponować w różny sposób, czy to jakąś książkę (ostatnio przerabiam rewelacyjną Diunę oraz trylogię Eriki Leonard) czy film/serial a czasem po prostu buszuje po necie czytając różne ciekawostki:)
W okolicach sierpnia podczas takiego buszowania natrafiłam na blog Anwen i zupełnie przepadłam (na dzień dzisiejszy jeszcze nie udało mi się przebrnąć przez wszystkie posty ale jestem blisko;p). W wolnych chwilach pochłaniam wszystkie informacje dotyczące pielęgnacji włosów i sama robię nieśmiałe kroki w tym kierunku:)
Musze przyznać, że dzięki włosomaniaczkom nabrałam nadziei, że mi też uda się zapuści naprawdę długie włosy o których marzę od dzieciństwa (już jako dziecko byłam krótko obcinana gdyż mam cienkie i lekkie włosy a i sama ścinałam włosy jak tylko osiągały długość na której nie wyglądały ładnie).
Dlatego też pełna wiary rozpoczęłam walkę o zdrowe, nawilżone i piękne włosy, odrzuciłam szampony z SLS/SLES w codziennej pielęgnacji, zaczęłam regularnie stosować odżywki/maski oraz olejować włosy, staram się regularnie zażywać suplementy;) ...i powoli przymierzam się do przygody z półproduktami.

W całym tym buszowaniu trafiłam też na blog Uroda kocha naturę a tam na akcję Listopad miesiącem SPA dla włosów zgodnie z którą "Będziemy dopieszczać nasze włosy i skalp za pomocą naturalnych,domowych środków minimum raz w tygodniu." Pomysł bardzo mi się spodobał i mimo obaw, że zabraknie mi czasu na systematyczność postanowiłam dołączyć do akcji:) W końcu jesień to idealny okres na rozpieszczanie swojego ciała różnymi zabiegami SPA:D...a może powinnam napisać zima? W końcu za oknem jest już biało:)



Gorąco pozdrawiam,


26 października 2012

zaległości...chwale się:)

Zbieram się do tego posta baaaarrrrdzooo długo, a im dłużej się zbierałam to tym bardziej się on wydłużał :D
Jednak nadszedł wreszcie ten dzień kiedy nadrabiam swoje zaległości:) i mam nadzieję, że to ostatnie zaległości jakie mi się nazbierały:)
Dokładnie tak jak w temacie dzisiaj się chwalę:)
Muszę przyznać, że los obdarzył mnie dużym szczęściem na różnych płaszczyznach (szczęściem, którego pewnie często nie doceniam), między innymi tym szczęściem jest grono dobrych przyjaciół (których niestety od jakiegoś czasu zaniedbuję...mam nadzieję, że mi to wybaczą i że wiedzą że zawsze są w moich myślach i moim sercu).
Dzisiaj jednak chciałam skupić się na jednej osobie (nie ujmując tu znaczenia innych moich przyjaciół) a mianowicie na ABily (która prowadzi wspaniałego bloga!!!).
Mam tą przyjemność znać ją już kilka lat i mimo dzielącej nas odległości ku mojej wielkiej radości kontakt ten nie zanika:) Kilka lat już minęło odkąd ABily opuściła ojczyznę jednak z każdą wizytą przywozi mi jakieś cudo:) Już dawno miałam się chwalić jak mnie rozpieszcza ale brak czasu sprawił, że wszystko skumuluje się w jednym poście:) Choć i tak nie uda mi się tu wszystkiego pokazać:p
Chyba jednym z pierwszych prezentów jaki otrzymałam była mała lawendowa klatka dla ptaków (u mnie służy jako świecznik...a może to właśnie jest świecznik imitujący klatkę dla ptaków;p)...





...wraz z nią otrzymałam komplet metalowych puszek i mały obrazek z motywem lawendy:) Pewnie już nie raz wspominałam ale wspomnę ponownie, że fiolet (i wszystkie jego odcienie) to mój ulubiony kolor tak więc wszystko co mam w tym kolorze cieszy mnie podwójnie:)))











 


 Wszyscy zaglądający na stronę ABily wiedzą jak wspaniałe tworzy ona brszki (i nie tylko broszki) Ja osobiście mam zaszczyt posiadać 2 wykonane przez nią cuda!
Wspaniałą z zieloną tasiemką w mój ulubiony motyw tj. kropki:))) (na blogu u ABily tutaj)














 

...oraz biało-szarą ozdobioną w (chyba) ulubiony przez nią haft:) (u ABily tutaj)



Podczas robienia zdjęć zauważyłam pewną ciekawostkę, jak tylko wyjmuje aparat w pobliżu pojawia się mój kotowaty przyjaciel...czyżby zazdrość, że nie on jest modelem nr jeden?



Dzięki ABily stałam się też posiadaczką wspaniałego garnka rzymskiego:) Przyznam jednak, że nie korzystam z niego tak często jak bym chciała:/ po porodzie poszedł w zapomnienie, jednak ostatnio w ramach akcji fotograficznej powrócił do łask:) Niestety nie umiem jeszcze w pełni go docenić i muszę bliżej zapoznać się z informacjami co też można w nim takiego dobrego wyczarować po za risottem i pieczonym kurczakiem:)




No i oczywiście gwiazda drugiego planu :D













Pewnego dnia otrzymałam też paczkę....


















  a w środku...


...komplet pięknej biżuterii (oczywiście w moim ulubionym kolorze) oraz kolczyki tworzące komplet z posiadanym już przeze mnie naszyjnikiem:)))
















A czasem rozpieszcza mnie najzwyczajniej czymś słodkim:) Wspaniałym słodkim syropem z którym naleśniki wykonane przez mojego MŻ smakują jak żadne (niestety zdjęć brak) lub moimi ukochanymi ciastkami które z poranną kawą towarzyszą mi przez kilka dni zanim znikną (nawet MŻ ma zakaz ich ruszania...a na ogół ciężko jest mu przejść obojętnie obok słodyczy).









W związku z faktem pojawienia się u mnie pewnego małego urwisa również i on został obdarowany kilkoma rzeczami:) Między innymi pięknym albumem którym jestem wręcz zachwycona:)))

















 A ostatnio pocztą przyszły do nas piękne śliniaczki (tak piękne, ze moja mama w trakcie użytkowania chciała je dodatkowo przykryć szmatką żeby się nie ubrudziły ;p). U nas w ciągłym użyciu i naprawdę ciężko było im zrobić zdjęcie w komplecie gdyż zawsze któryś jest w praniu:)))















A tu gwiazda drugiego planu weszła na pierwszy plan. Przyznaje, że w tym wypadku model nie był tak szczęśliwy jak fotograf :D


Oczywiście wraz z pojawieniem się małego otrzymaliśmy wiele wspaniałych rzeczy (począwszy od pięknych skarpetek na maskotkach kończąc) i ciężko jest mi wszystko sfotografować i pokazać (dlatego tylko jedno zdjęcie) korzystając jednak z okazji jeszcze raz wszystkim serdecznie dziękuję:)))


No i oczywiście nasza gwiazda:)))






A skoro się już chwalę to pochwalę się również moim nowym ulubionym kubkiem:) Od miesiaca nie pijam kawy w niczym innym;p Kupiony raptem za 5zł w supermarkecie;p


















Gorąco pozdrawiam:)


5 września 2012

papki soczki i jeszcze raz papki...

Od dłuższego czasu chodzi mi po głowie pewien post, ponieważ jednak moje życie od ponad pół roku (a jest to wspaniałe pół roku) kręci się wokół pewnego małego osobnika ciężko mi się zabrać/zebrać za jakiekolwiek pisanie a co dopiero robienie zdjęć:/  Doszłam jednak do wniosku, że lepiej krótko niż wcale a i zdjęciami zrobionymi na szybko telefonem nie pogardzę:)

W związku z tym dzisiaj krótko, pomarańczowo i o karmieniu:)
Jakieś 3-4 tygodnie temu rozpoczęliśmy przygodę z karmieniem młodego:) Nie muszę chyba wspominać że marchewka (i nie tylko marchewka) jest wszędzie:))) Jako smakosz i miłośnik jedzenia jakoś nie mogłam sobie wyobrazić, że moje dziecko ma jeść dania ze słoika (nie licząc sytuacji awaryjnych).
W związku z tym dni upływają mi na robieniu pomarańczowych papek a potem na podawaniu ich młodemu:)
Na początku było ciężko, synek absolutnie nie chciał jeść z łyżeczki a na kontakt języka z pokarmem krzywił się...szybko nabył nowe umiejętności takie jak wypluwanie i odwracanie głowy na widok łyżeczki;p Jednak nie zrażona, pełna optymizmu i przede wszystkim luzu (tak mi się przynajmniej wydaje;p) szukałam idealnego rozwiązania naszego małego "problemu". Początkowym sukcesem okazało się podanie mocno rozcieńczonej "zupki" przez butelkę (a i tu czasem z oporami) pełny sukces osiągnęliśmy gdy do jarzynowej papki dodałam trochę pieczonego jabłka a po tygodniu zamieniłam jabłko na pietruszkę i tak na dzień dzisiejszy mały chętnie wcina mięsno-jarzynowe papki:)


W ostatnim tygodniu za radą lekarza wprowadziliśmy też świeży sok z marchewki. Zakupiłam małą sokowirówkę (taką idealną na 1-2 porcje soku) i mały dostaje codziennie świeżo zrobiony przez mamę soczek:) Oczywiście tego soku to na razie śladowe ilości ale z nadmiaru korzysta mama:)


A on jak to on:)


Gorąco pozdrawiam:)



21 kwietnia 2012

najpiękniejszy prezent na walentynki:)


Usiadłam dziś na huśtawce...było cudnie, błękit nieba, słońce powiew wiosny:) Odeszły wszystkie zmartwienia, pozostała beztroska...poczułam się jak dziecko:) Ah żeby ta chwila mogła trwać wiecznie:))))


A skoro o dzieciach już mowa...długo było u mnie cicho...
Okres ten minął mi na przygotowywaniach na przyjście mojego ukochanego synka (tak, tak...kolejny osobnik męski w moim życiu :D) a następnie na oswajaniu się z nową sytuacja życiową:)





Jak minęły te miesiące...ogólnie stwierdzam, że dobrze...choć przyznam, że początek nie był najmilszy...niekończące się mdłości dają w kość nawet najcierpliwszym;) a i brak apetytu dla takiego żarłoka jak ja był dla mnie dużym zaskoczeniem:) wraz z drugim trymestrem czułam się już tylko lepiej a i trzeci trymestr przeszłam prawie bezproblemowo....prawie gdyż w ostatnich tygodniach dopadły mnie koszmarne zgagi:/
A wszystko to zakończyło się najpiękniejszym walentynkowym prezentem jaki mogłam kiedykolwiek otrzymać...narodzinami synka:)


I tak we wtorek nasze maleństwo skończy 10 tygodni:) 


Były to wspaniałe tygodnie, pełne radości ale i zmęczenia:) Pełni szczęścia patrzymy jak nasz maluch rośnie, jak co dzień odkrywa coś nowego i jak z dnia na dzień coraz bardziej rozpromienia się na nasz widok:)
I choć dzieżko jest mi wstać rano by pobawić się małym tak jego uśmiech na mój widok sprawia że mija całe zmęczenie:))))

Przed pojawieniem się małego udało mi się nie tylko pomalować pokój dziecięcy ale i naszą sypialnie (pozostał tylko salon ale o tym mogę na razie tylko pomarzyć:/)

Przed:)

Po:)))

A towarzysz kot wraz z pojawieniem się nowego członka rodziny (a może to po prostu kwestia wiosny?) przeszedł metamorfozę:) Biega jak szalony przez co w mojej opinii (tylko mojej) wyszczuplał troszeczkę, łasi się i mili do wszystkich (czemu nadziwić się nie mogą goście gdyż wcześniej omijał wszystkich szerokim bezpiecznym łukiem) i włazi wszędzie tam gdzie nie trzeba:/





Serdecznie pozdrawiam:)