robaczek :)

Lilypie Third Birthday tickers Lilypie First Birthday tickers

30 grudnia 2010

zaległości...

No muszę przyznać, ze z czasem było u mnie ostatnio kiepsko:) Zaczęłam nową pracę, do tego doszła przeprowadzka....wreszcie z mężem sami:))) No i przy tym wszystkim jakoś nie starczyło już czasu na pisanie:/ Nie znaczy to jednak, że przez ten czas nic nie próbowałam tworzyć:)

 Pochwale się moimi pierwszymi broszkami o ile jest się czym chwalić gdyż widzę w nich wiele niedoskonałości:)

Na początek pierwsza w moim ukochanym zielonym kolorze:) I tu dodam, że nabyłam dzisiaj idealnie pasjący sweter na którym już zajęła swoje miejsce:)


Przy kolejnej musiałam długo pokombinować jakie 2 materiały połączyć gdyż ten upatrzony prze zemnie w błękitnym kolorze sam nie prezentowała się najlepiej...no i skończyło się na ucięciu firanki, której na szczęście jeszcze nie widziała mama;) Dla sprostowania dodam, że firanka była za długa i i tak czekało ją skrócenie ;)



Tu napisze tylko dwa słowa "MOJA ULUBIONA" :)))))))




 A tu małe stworzonko które przeszkadzało mi w robieniu zdjęć domagając się pieszczot i jedzenia:) Mój ukochany kocurek który nigdy nie chce mi pozować i rzadko udaje mi się zrobić ostre zdjęcie! Niestety nie mogłam go zabrać ze sobą i potwornie za nim tęsknię;(((



 A tu brożka zrobiona z wcześniej wspomnianej firanki;)



Nadrabianie zaległości muszę rozbić na raty...natłok zajęć niestety nie zostawia zbyt wiele czasu na pisanie, tak więc dzisiaj już mówię dobranoc:)

Pozdrawiam,


11 listopada 2010

dzisiejsze zdobycze...

Dziś wyskoczyłam na krótkie zakupy które w rezultacie nie były takie krótkie:) 
Ponieważ bardzo spodobały mi się broszki robione przez ABily, poprosiłam ją o zdradzenie mi tajemnicy ich wykonania:) W związku z tym polowałam dzisiaj na potrzebne mi materiały:) Musze przyznać, że wchodząc do sklepu z tkaninami dostałam zawrotu głowy i nie wiedziałam co wybrać:/ Mimowszystko nie wyszłam z pustymi rękami:)  


I choć materiały są śliczne tak sobie myślę, że muszę jeszcze zdobyć jakieś mniej błyszczące, tylko jakie? W każdym razie w najbliższym wolnym czasie zasiądę do tworzenia broszek:) Mam nadzieję, że wyjdą mi choć w połowie tak ładnie jak innym:)

W trakcie dzisiejszej wyprawy powiększyłam również swoją skromną kolekcję książek:) 



Jednak w domu po głębszym przemyśleniu sprawy doszłam do wniosku, że leży mi parę nieprzeczytanych pozycji na sumieniu:( Przejrzałam więc swoją biblioteczkę i ułożyłam na nocnej szafce (której w moim przypadku rolę spełnia stara maszyna do szycia) mały stosik książek:)





 W związku z powyższym uciekam do mojej lektury, czytanie której umila mi kubek gorącej zielonej herbaty oraz utwory wykonywane między innymi przez Elle Fitzgerald, Nine Simone, Judy Garland itp.

Gorąco pozdrawiam:)
meggy

10 listopada 2010

rozpieszczanie pasibrzucha...czyli moje wieczorne pieczenie muffinów:)

Od paru dni chodziło za mną żeby coś upiec...no i dziś spontanicznie wzięłam się do dzieła! Zajrzałam na mojego ulubionego bloga (pewnie wszystkim dobrze znanego;)) mojewypieki.blox.pl i szybko zdecydowałam się na Chocolate hip muffins (notabene zaczerpnięte z przepisów Nigelli Lawson...niesamowita kobieta! Przymierzam się do zakupu jednej z jej książek kucharskich, na razie jednak budżet nie pozwala:(), a ponieważ mój mąż to duuuuuży łakomczuch to postanowiłam jeszcze dodatkowo zrobić muffiny kokosowe. Co do wyników mojego dzieła to muffiny czekoladowe wyszły rewelacyjnie, pulchne i mało słodkie (z braku tzw czekoladowych groszków użyłam gorzkiej czekolady 90%), no i rozpłynęły się w mgnieniu oka! Zdecydowanie upiekę je jeszcze wiele razy ale koniecznie z podwójnej porcji:) Co do muffinów kokosowych to mam mieszane uczucia. Wyszły naprawdę ładnie ale jak dla mnie to są zdecydowanie za słodkie i w przepisie było za dużo soku z cytryny ale kto wie może coś pomyliłam przy dodawaniu składników? W załączeniu zdjęcia:)


 
A skoro już jestem przy pieczeniu to wspomnę jeszcze o babeczkach marchewkowych które upiekłam jakiś miesiąc temu. Przepis zaczerpnęłam z poniższej strony tutaj
Wyszły rewelacyjnie, gorąco polecam!



Serdecznie pozdrawiam,


7 listopada 2010

weekend


Jeść jeść jeść i jeszcze raz jeść!!! Przyznaję się bez bicia, KOCHAM JEŚĆ, przez co kocham też wszelkie czynności z tym związane :) Uwielbiam kroić, mieszać, kosztować, doprawiać... ale lubię też wychodzić jeść na mieście:) Na naszą pierwszą rocznicę wraz z mężem (wtedy jeszcze chłopakiem...mąż to dość świeża sprawa;)) wybraliśmy się po raz pierwszy na sushi i choć na początku nie potrafiłam określić czy mi smakuje to od następnej wizyty stałam się wielkim fanem:) No i w piątek zrobiliśmy z mężem 3 podejście domowego przygotowywania sushi w domu:))) Niestety nie jestem w stanie pochwalić się zbyt dobrymi zdjęciami bo łakomstwo na to nie pozwala ;)


Za to w sobotę towarzyszyłam mojemu mężowi w pracy, pracował przy koncercie Emily Jane White & Rykarda Parasol w Jazz Clubie Hipnoza…o samej Hipnozie powiem tyle że uwielbiam to miejsce (choć byłam tu zaledwie 3 x, niestety długa droga uniemożliwia mi częstsze wizyty), a jeszcze bardziej uwielbiam podawaną w ich drugim klubie (czyli 2 piętra niżej) lasagne ze szpinakiem:) i tu wyznam, że był to jeden z głównych powodów dla którego zabrałam się z mężem;)
Eh, myślałam, że napisanie pierwszego postu było trudne, jednak z drugim jest jeszcze gorzej! Tyle rzeczy przychodzi człowiekowi do głowy, jednej rzeczy nie skończyłam a już drugą chciała bym pisać. Mam jednak nadzieję, że im więcej będę pisać tym będzie mi łatwiej.
Wracając do tematu, to lubię towarzyszyć mężowi w pracy:) fajnie jest oglądać jak wygląda wszystko z 2 strony, tej której człowiek będąc na koncercie lub słuchając nagranej płyty nie widzi. A odnośnie samych gwiazd wieczoru to muszę bliżej zapoznać się z ich twórczością:)
A skoro już jestem przy tematach muzycznych to podzielę się piosenką która niedawno bardzo mnie urzekła (a następnie cała płyta).  



Na koniec pozwolę sobie jeszcze pochwalić się swoim dziełem:) Jakiś miesiąc temu postanowiłam, że najwyższy czas zacząć nauczyć się robić na drutach. Parę razy w życiu dochodziłam już do takiego wniosku ale zapał mijał mi dość szybko....tym razem postanowiłam się jednak nie poddać...zaopatrzyłam się w książki, poszperałam po necie i zaczęłam przygodę z dziewiarstwem ręcznym;) Najpierw musiałam się co prawda przeprosić z dumą bo najchętniej to bym już robiła wspaniałe swetry ale chyba jednak najlepiej zacząć od podstaw więc zaczęłam od szalika i chyba idzie mi nie najgorzej:)



Dodam na koniec że przeglądam niektóre blogi i bardzo podobają mi się niektóre prace tworzone przez dziewczyny:) takie jak decoupage, scraping itd. itp. będę musiała się z tym bliżej zapoznać!
Gorąco pozdrawiam i życzę miłego tygodnia:)


5 listopada 2010

trudne początki...

Mówi się, że początki są trudne...i tak właśnie jest dla mnie z tym blogiem:/ Wielokrotnie zastanawiałam się nad jego rozpoczęciem, raz czy dwa nawet zaczynałam a potem... kasowałam, bo cóż takiego ciekawego mogła bym napisać?
Dlatego też z góry przyznaję że podchodzę do tego wszystkiego z dużą dozą nieśmiałości i niepewności. Bo tak naprawdę o czym mogła bym pisać? Chyba tylko o sobie i swoim życiu, o tym co kocham i co mnie fascynuje, o wszystkich radościach i smutkach.
Co z tego wszystkiego wyjdzie? Czas pokaże:)

Gorąco pozdrawiam:)
meggy

Ps. Abily, kochany prowokatorze, trzymaj za mnie kciuki:)