robaczek :)

Lilypie Third Birthday tickers Lilypie First Birthday tickers

7 listopada 2010

weekend


Jeść jeść jeść i jeszcze raz jeść!!! Przyznaję się bez bicia, KOCHAM JEŚĆ, przez co kocham też wszelkie czynności z tym związane :) Uwielbiam kroić, mieszać, kosztować, doprawiać... ale lubię też wychodzić jeść na mieście:) Na naszą pierwszą rocznicę wraz z mężem (wtedy jeszcze chłopakiem...mąż to dość świeża sprawa;)) wybraliśmy się po raz pierwszy na sushi i choć na początku nie potrafiłam określić czy mi smakuje to od następnej wizyty stałam się wielkim fanem:) No i w piątek zrobiliśmy z mężem 3 podejście domowego przygotowywania sushi w domu:))) Niestety nie jestem w stanie pochwalić się zbyt dobrymi zdjęciami bo łakomstwo na to nie pozwala ;)


Za to w sobotę towarzyszyłam mojemu mężowi w pracy, pracował przy koncercie Emily Jane White & Rykarda Parasol w Jazz Clubie Hipnoza…o samej Hipnozie powiem tyle że uwielbiam to miejsce (choć byłam tu zaledwie 3 x, niestety długa droga uniemożliwia mi częstsze wizyty), a jeszcze bardziej uwielbiam podawaną w ich drugim klubie (czyli 2 piętra niżej) lasagne ze szpinakiem:) i tu wyznam, że był to jeden z głównych powodów dla którego zabrałam się z mężem;)
Eh, myślałam, że napisanie pierwszego postu było trudne, jednak z drugim jest jeszcze gorzej! Tyle rzeczy przychodzi człowiekowi do głowy, jednej rzeczy nie skończyłam a już drugą chciała bym pisać. Mam jednak nadzieję, że im więcej będę pisać tym będzie mi łatwiej.
Wracając do tematu, to lubię towarzyszyć mężowi w pracy:) fajnie jest oglądać jak wygląda wszystko z 2 strony, tej której człowiek będąc na koncercie lub słuchając nagranej płyty nie widzi. A odnośnie samych gwiazd wieczoru to muszę bliżej zapoznać się z ich twórczością:)
A skoro już jestem przy tematach muzycznych to podzielę się piosenką która niedawno bardzo mnie urzekła (a następnie cała płyta).  



Na koniec pozwolę sobie jeszcze pochwalić się swoim dziełem:) Jakiś miesiąc temu postanowiłam, że najwyższy czas zacząć nauczyć się robić na drutach. Parę razy w życiu dochodziłam już do takiego wniosku ale zapał mijał mi dość szybko....tym razem postanowiłam się jednak nie poddać...zaopatrzyłam się w książki, poszperałam po necie i zaczęłam przygodę z dziewiarstwem ręcznym;) Najpierw musiałam się co prawda przeprosić z dumą bo najchętniej to bym już robiła wspaniałe swetry ale chyba jednak najlepiej zacząć od podstaw więc zaczęłam od szalika i chyba idzie mi nie najgorzej:)



Dodam na koniec że przeglądam niektóre blogi i bardzo podobają mi się niektóre prace tworzone przez dziewczyny:) takie jak decoupage, scraping itd. itp. będę musiała się z tym bliżej zapoznać!
Gorąco pozdrawiam i życzę miłego tygodnia:)


2 komentarze:

  1. Widzę,że praca nad szalikiem postępuje, musisz mi dac kilka rad jak się do tego zabrać:)No ja sushi bym sie nie tknęła, ale generanie brdzo mi sie podoba japońskie jedzenie i czesto wpadam na Bloga Karoliny by podpatrzyć jakiś wege przepis:)
    http://japonskakuchnia.blogspot.com/
    Może kiedyś jak juz oswoisz się z blogiem pokażesz maly kursik jak przygotowac domowe sushi?

    OdpowiedzUsuń
  2. Szalik niestety idzie nie tak szybko jak bym chciała:( Ale i tak jest lepiej niż myślałam że będzie:)Chętnie zapraszam na lekcję, choć sama się uczę i jeszcze nie wszystko rozgryzłam.
    Co do sushi to myślę że bez problemu zjadła byś wegetariańskie maki z ogórkiem, awokado, rzepą (niestety zdjęć już nie zrobiłam bo nie było kiedy). A o tym kursie to muszę pomyśleć:)

    OdpowiedzUsuń